DrAcKo
Administrator
Dołączył: 21 Lip 2005
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Poniedziałek 01st 2005f Sierpień 2005 11:02:27 AM Temat postu: Yu-Gi-Oh! Power of Chaos: Yugi The Destiny |
|
|
Teoretycznie gratka dla miłośników Magic: The Gathering, a zarazem najnowszy produkt jakże kochanego przez pecetowców Konami. W praktyce program nudny, niedopracowany i nieco słabszy od konkurencyjnych, komputerowych karcianek (które też rewelacyjne nie są).
Animowana seria Yu-Gi-Oh! wrosła w świadomość Amerykanów i Japończyków nie gorzej niż bary McDonald's w krajobraz Polski. Cywilizowane kraje od wielu lat grają też w klasyczną wersję karcianki (zwącą się Yu-Gi-Oh! Trading Card Game), a także katują dziesiątki gier komputerowych poświęconych znanym z ekranu bohaterom. Yu-Gi-Oh! World Championship Tournament 2004, Yu-Gi-Oh! The Falsebound Kingdom, Yu-Gi-Oh! The Sacred Cards, Yu-Gi-Oh! The Duelists of the Roses, Yu-Gi-Oh! Worldwide Edition: Stairway to the Destined Duel, Yu-Gi-Oh! Forbidden Memories, Yu-Gi-Oh! Dungeon Dice Monsters, Yu-Gi-Oh! Dark Duel Stories, Yu-Gi-Oh! The Eternal Duelist Soul i Yu-Gi-Oh! Duel Monsters 4 to tylko niektóre z wydanych tytułów, potwierdzające gigantyczne dziś rozmiary serii. Sęk w tym, że do tej pory gry ukazywały się wyłącznie na konsole. Właściciele Gameboy'ów, Xboxów, PS2 i GameCube mogli więc grać do upęku. Dopiero w ramach otwierania się Konami na rynek pecetowy Yu-Gi-Oh! trafił pod strzechy.
W Pokemon Trading Card Game romansowałeś z Ashem, trenerem Pokemonów, i jego ukochanym Pikachu. W grze Yu-Gi-Oh! Power of Chaos: Yugi The Destiny poznasz historię innego narowistego młodzieńca. Yugi jest mistrzem karcianki zwącej się Duel Monsters, czyli pojedynkujących się potworów. W czasie zabawy wykorzystuje namalowane na niewielkich kartonikach stwory i używa ich do ataku na stwory przeciwników. Najtrudniejsze boje toczy z niejakim Kaibą, brązowowłosym młodzieńcem o wyjątkowo nieprzyjemnym charakterze. Wszystko to jest oczywiście bardzo niewinne... do czasu, gdy zły mag ożywia wszystkie bestie. Teraz Yugi musi stoczyć prawdziwy pojedynek, walkę na śmierć i życie. Od jego talii zależy przyszłość całej Japonii!
Sama zabawa zaczyna się od bardzo przejrzystego tutorialu, który uczy niemalże od początku, o co biega w karciankach. Gracz mający mizerne pojęcie o takim Magic: The Gathering błyskawicznie pojmie, czym są punkty ataku i obrony, po co wprowadzono cztery fazy ruchu, jak się tapuje karty, a jak opracowuje skuteczną strategię. Wszystkie komunikaty wyświetlane są w języku angielskim, przy użyciu dość prostych słów i czytelnych obrazów. W efekcie wcale nie trzeba znać tego języka, by poradzić sobie w świecie Yu-Gi-Oh! Power of Chaos: Yugi The Destiny.
Niestety tutorial to najlepsza i najbardziej dopracowana część tego produktu. Okazuje się bowiem, że po jego ukończeniu gracz ma dostęp do zaledwie dwóch trybów: pojedynczej rozgrywki bądź większego turnieju z kilkoma przeciwnikami sterowanymi przez komputer. Trybu gry przez sieć z żywymi, a więc znacznie ciekawszymi partnerami po prostu nie ma! Co gorsza, skandal goni skandal - AI zna zaledwie kilkanaście podstawowych taktyk i bez przerwy je stosuje. Oznacza to, że po paru dniach człowiek jest w stanie zaobserwować, z jakim graczem ma do czynienia, przejąć jego koronkowe zagrania i... zacząć cyklicznie wygrywać! Rozgrywka stanie się wówczas najzwyczajniej w świecie nudna. Nie mówiąc już o tym, że doświadczeni gracze poradzą sobie z komputerem w przeciągu jednej nocy, po czym znużeni kolejnymi zwycięstwami szybko odinstalują program.
Horror musi jednak trwać. Otóż na samym początku rozgrywki w Yu-Gi-Oh! Power of Chaos: Yugi The Destiny gracz otrzymuje standardową talię kart (około 40 sztuk). Nie będzie mógł jej w żaden sposób zmienić, wzmocnić czy przebudować. Dopiero później, wraz z kolejnymi zwycięstwami, zacznie zdobywać karty specjalne. Do tego czasu zdąży się jednak porządnie znudzić. Sprawy nie ratuje ładna szata graficzna. W pracach nad grą wzięli udział twórcy animowanej serii Yu-Gi-Och!, którzy zaprojektowali niezłe wstawki animowane. Same karty wykonano schludnie, podobnie jak menusy i sam wygląd ekranu. Podobać może się też serialowa muzyka towarzysząca rozgrywce.
Czy zatem gra ma szansę odnieść sukces? Zdecydowanie nie. Komputerowe karcianki wciąż nie są w Polsce popularne. Ci, którzy w nie grają, mają Pokemon Trading Card Game oraz kilka odmian Magic: The Gathering, włącznie z bardzo udaną sieciówką. Nie widzę powodów, dla których mieliby przesiąść się na zupełnie inny, niezbyt dobrze zaprojektowany system. Dla kilku ładnych obrazków? Paranoja! To już lepiej przejść się do kumpla, rzucić karty na stół i spuścić mu łomot w starym dobrym DoomTrooperze.
Dlatego też ze zdziwieniem przyjąłem wiadomość, że Konami dosłownie na dniach wypuści drugą pecetową grę z serii Yu-Gi-Och! Power of Chaos: Kaiba the Revenge. Będzie to samodzielny dodatek, potrafiący współpracować z opisywaną wersją, jak i działać niezależnie od niej. Gracze znajdą w nim 300 nowych kart, ułatwiony system tworzenia łańcuchów oraz własnych talii, a także nieco wygodniejszy interfejs. Czy tytuł stanie się hitem? Wśród twardogłowych fanów Magic: The Gathering być może. Zwykli szaraczkowie wciąż będą preferowali sprawdzone systemy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|